Wszystko na sprzedaż

Zdrowia, szczęścia i miłości”. Nie składam Wam życzeń. Nie podejmuję próby zdefiniowania najważniejszych wartości w życiu. Tymi słowami odpowiedziałem na postawione przez Michaela Sandela pytanie: „Czego nie można kupić za pieniądze?”.

michale sandel

Pieniądz stał się dzisiaj najbardziej pożądanym towarem. Trudno, żeby było inaczej. W gospodarce rynkowej stosunek rzadkości między pieniądzem a innymi towarami uległ odwróceniu w porównaniu do gospodarek (pseudo)komunistycznych. Dzisiaj to pieniądz a nie chleb, papier toaletowy i mały fiat jest dobrem rzadkim.

Wielu utożsamia pieniądz z wolnością. Błąd wytyka im Michelangelo Antonioni w filmie „Powiększenie”. Będący nonszalanckim i ekscentrycznym fotografem główny bohater wyznaje swojemu wydawcy: „Chciałbym mieć górę pieniędzy. Byłbym wtedy wolny”. Jego rozmówca, wskazując na uśmiechniętego biedaka na jego fotografii, pyta: „Wolny jak on?”.

Do trzystopniowych procesów rekrutacyjnych na stanowiska w wiodących na rynku korporacjach HR-owcy powinni dodać stopień czwarty – seans „Powiększenia”. Młodzi ludzie padają bowiem ofiarami iluzji wolności, jaką zdaje się gwarantować posiadanie pieniędzy. Kulą u nogi pokolenia na etacie stają się kredyty. Autor komiksu opisującego codzienne życie pracowników korporacji, Jacek Karaszewski, snuje apokaliptyczną wizję w słowach: To jest ten koniec świata, który staje się dziś. Możemy oczekiwać spektakularnego końca świata, apokalipsy, ale to jest życie wtłoczone w ramy, praca, kredyt, samochód, żona, dwójka dzieci, spłacanie wszystkiego do siedemdziesiątki”.

O ograniczeniu wolności czytamy w książce Sandela, gdy ten opisuje działania urzędników ukierunkowane na zmniejszenie liczby urodzeń dzieci uzależnionych od narkotyków. Prosty pomysł sprawia wrażenie skutecznego. Zakłada wypłatę 300 dolarów narkomankom, które dobrowolnie poddadzą się sterylizacji. Mechanizm rynkowy nie dokonuje ocen moralnych. A ponadto zachęta finansowa wskazuje na to, że do zabiegu nie jest zmuszana żadna kobieta. Co zatem ogranicza wolność? Warunki, w jakich narkomanki dokonują wyboru. 300 dolarów to zapowiedź shoppingu. Nie w centrum handlowym, ale u dilera. Uzależnienie nie pozwala na podjęcie racjonalnej decyzji. Odbieranie zdolności do prokreacji przez sterylizacje jest atakiem na ich człowieczeństwo. Bodziec finansowy prowadzi do zbrodni w białych rękawiczkach ginekologa.

Miałem wrażenie, że granica nikczemności została osiągnięta. Niestety. Po przeczytaniu kolejnego rozdziału po raz pierwszy zgodziłem się z Michałem Wiśniewskim. „Keine Grenzen”.

Transakcje wiatykalne łączą śmiertelnie chorych z inwestorami. Pacjenci, którym lekarze nie dają żadnych nadziei, decydują się odsprzedawać swoje polisy na życie. Zgłaszają się do brokerów. Ci zaś szukają na rynku chętnych na szybką i gwarantującą wysoki zysk inwestycję. Dla inwestora kupno polisy na życie wartej 100.000$ za 50.000$, gdy zgon chorego datowany jest na sześć miesięcy od daty zawarcia transakcji, oznacza półroczną stopę zwrotu w wysokości 50%.

retireWysokie zyski zwróciły uwagę chłopaków z Wall Street. Zgodnie ze zwyczajem postanowili posunąć się o krok dalej. Zaczęli podpisywać umowy skonstruowane o transakcje wiatykalne ze zdrowymi, ale będącymi w podeszłym wieku, Amerykanami. „Od pełnej dojrzałości rosnący rynek zakładów śmierci dzielił jeszcze jeden, ostatni krok: sekurytyzacja” pisze Sandel. Ugody „opakowane” w pakiety obligacji miały być odsprzedawane funduszom emerytalnym i innym inwestorom instytucjonalnym. Ryzyko miało minimalizować łączenie w pojedyncze pakiety polis osób chorych na białaczkę, raka płuc, choroby serca, raka piersi, cukrzycę i chorobę Alzheimera. Opracowanie skutecznego leku na jedną z tych chorób nie groziło zatem całemu portfelowi. Spekulowanie cudzym życiem nie stało się jednak powszechną praktyką. Przyczynił się do tego kryzys finansowy spowodowany sekurytyzacją, mniej wątpliwych moralnie, kredytów subprime. Udzielane były kredytobiorcom charakteryzującym się „złą historią kredytową”. Ach, bankierzy i ich dobre serca!

Kolejne rozdziały opisują głównie ludzką głupotę, a nie nikczemność. Przez łzy bawi opisany przez Sandela przypadek rodziców, którzy na aukcji internetowej zdecydowali się zlicytować prawo do nadania imienia swojej jeszcze nienarodzonej córce. Ofertę skierowali do firm zapewniając, że za co najmniej pół miliona dolarów zyskają oni dożywotnią reklamę swojego produktu. Jednak Zane wystarczyło szczęścia, bym nie pisał o niej: Złomrex, Drutex lub Dziadpol Henderson. Pójdźmy jeszcze dalej. Załóżmy, że prawo do „ochrzczenia” małej Amerykanki wykupił produkujący prezerwatywy Durex. Byłaby to świetna okazja, by kosztem dziewczynki dopiec konkurencji poprzez zorganizowanie kampanii reklamowej pod hasłem: „Unimil Henderson. Nam wpadki się nie zdarzają”. W ramach dzielenia się przemyśleniami spowodowanymi lekturą książki w sytuacji Zane postawiłem moją znajomą. Zareagowała słowami: „Jezu1! Straszne”. Zgodzę się. To przerażające, że przedmiotem transakcji staje się – dosłownie i w przenośni – dobre imię człowieka.

Sandel stara się udowodnić, że mechanizm rynkowy wkracza w nowe sfery życia. Moim zdaniem już w nich jest. Co więcej, zawsze był. Korumpując urzędnika nie „kupujemy” wyłącznie przychylnej naszym celom decyzji. Płacimy za jego uczciwość. Klienci strip-clubów nie wkładają banknotów w bieliznę tancerek tylko po to, by wynagrodzić je za taniec. Rekompensują im też upokorzenie. Zarówno urzędnicy, jak i tancerki subiektywnie ustalają cenę za swoje wartości.

what money can buyUważam, że wycena wartości odbywa się przez porównanie ich z potencjalnym zyskiem wyrażonym w jednostkach pieniężnych. Wniosek ten wyciągnąć można śledząc przebieg badań przeprowadzonych przez szwajcarskich ekonomistów. Zapytali oni mieszkańców małej, górskiej wioski o to, czy wyrażają zgodę na składowanie radioaktywnych odpadów nieopodal swojej miejscowości. Gdy nie oferowano im żadnej rekompensaty, „za” opowiedziało się więcej mieszkańców niż wtedy, gdy warunkiem ugody miała być wypłata małej sumy pieniędzy. Sytuacja ta była możliwa tylko dlatego, że w momencie przyjęcia pieniędzy, wątpliwym stawało się ich poświęcenie dla dobra ojczyzny. Akceptując odpady pomagali w zagwarantowaniu Szwajcarii bezpieczeństwa energetycznego. Kluczowa stała się jednak suma pieniędzy, która miała być im wypłacana. Im była ona większa, tym więcej było „za”. Kwestią czasu, a raczej kwoty, była zgoda większości. Wniosek do jakiego doszli szwajcarscy ekonomiści brzmiał jednak: „albo nie płać w ogóle, albo zapłać wystarczająco dużo”. Z uwagi na to, że nie był on szczególnie błyskotliwy, otrzymania Nobla im nie wróżę.

Zagrożeniem nie jest mechanizm rynkowy, ale decyzja o tym, co sprzedajemy. Ponieważ abdykacja Benedykta XVI zaskoczyła wszystkich watykanistów (jedyną grupę ludzi liczącą mniej członków niż czytelnicy 3centów), zdezorientowani mogą czuć się wszyscy wierni. Zbyt długie czekanie na wyniki konklawe, które przedstawi światu kolejnego przywódcę duchowego, może negatywnie odbić się na kondycji moralnej setek milionów ludzi. Postaram się wypełnić tę lukę nauczając Was słowami: „żyjcie tak, żeby za pieniądze można było kupować tylko towary”. Przede wszystkim zaś słuchajcie tylko swojego sumienia. Wszelkie nauki mogą nie być warte złamanego centa.

Autor: Łukasz Ambroziak

Miniaturą tekstu jest kadr z tego teledysku

1 Boże, przepraszamy za nadaremne wezwanie i odwrócenie uwagi od abdykacji Benedykta XVI